Po kilku miesiącach od wyborów parlamentarnych do przestrzeni medialnej wrócił temat podatku od posiadania samochodów spalinowych. Jest on jednym z tzw. kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy. Ostatnio pojawiły się wśród polskich polityków sprzeczne głosy na temat tego czy osoby rejestrujące pojazdy spalinowe, a finalnie także corocznie posiadacze tych aut, będą podatek uiszczały.
W lutym 2024 roku głos w sprawie podatku zabrał wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta. W wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” minister Bolesta, zapytany o opłatę rejestracyjną i podatek od posiadania samochodów spalinowych, wskazał: „Pracujemy nad tym. Trwają rozmowy z ministerstwami, ale za wcześnie, by mówić o szczegółach. To, co ja chciałbym zrobić, to zaproponować rozwiązania najbardziej neutralne dla obywateli z finansowego punktu widzenia„. Dopytany, kiedy opłaty mają wejść w życie, dodał: „Opłata rejestracyjna w pierwszym kwartale 2025 roku. Podatek od posiadania – w 2026 roku.”
Wywołało to lawinę komentarzy, w tym także reakcje z formacji, do której należy minister Bolesta. Sprawę starała się łagodzić minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, która wskazywała, że mamy już tego rodzaju podatek (akcyzę) i liczy na to, że ewentualne zmiany nie będą w większym stopniu dotkliwe dla obywateli, a wręcz, że powinny być symboliczne. Z kolei minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiedziała usunięcie kamienia milowego dotyczącego wprowadzenia podatku od posiadania aut spalinowych (opłata rejestracyjna miałaby pozostać).
– Zielony ład ma być dla Polek i Polaków, nie dla idei, czy UE. Zasługujemy na czyste powietrze i zieloną, suwerenną energię, ale droga do nich nie prowadzi przez zakazy. W rewizji KPO chcemy usunąć podatek od posiadania samochodów spalinowych, który wpisał tam rząd PiS – napisała minister Pełczyńska-Nałęcz w serwisie X (dawniej Twitter).
Rzeczywiście w planie rewizji KPO zaproponowano wykreślenie zapisów dotyczących podatku od aut spalinowych. W uzasadnieniu zapisano m.in.: „Realizacja kamienia milowego E4G – wprowadzenie podatku od posiadania pojazdów emisyjnych wyznaczona na 2026 r, zbiegnie się w czasie z objęciem systemem ETS sektora transportu od 2027 r. Kumulacja obciążeń będzie niezmiernie trudna do udźwignięcia przez polskie społeczeństwo”. Przewodniczący Polski 2050 i marszałek Sejmu Szymon Hołownia napisał w mediach społecznościowych, że podatku od posiadania pojazdów nie będzie dzięki ministrom Polski 2050. – Zielony ład? Tak, ale dla ludzi i metodą zachęt, nie nakazów i zakazów. Musi to na Rusi – dodał.
Temat trudny i niewygodny politycznie
KPO stworzony na potrzeby wzmocnienia gospodarki polskiej po pandemii i mający zostać zasilonym środkami europejskimi nie jest pierwszym miejscem, w którym pojawił się pomysł „walki” ze starszymi pojazdami z silnikami spalinowymi. Już wcześniej kolejne rządy chciały postawić tamę dla napływu najstarszych pojazdów, ale po przygotowaniu rozwiązań finalnie wrzucały je do kosza lub wręcz po zapowiedzi zmian szybko się z nich wycofywały bojąc się społecznego niezadowolenia. Pamiętajmy, że zmiany w tym zakresie dotkną przynajmniej kilkanaście milionów Polek i Polaków – potencjalnych niezadowolonych wyborców, których w przeważającej mierze nie stać nawet na nowe pojazdy z napędem konwencjonalnym, nie mówiąc już o pojazdach elektrycznych, które ciągle jeszcze są znacznie droższe niż pojazdy z silnikami spalinowymi.
– Musimy walczyć z zanieczyszczeniami emitowanymi z transportu. Co do tego nie ma wątpliwości. Niemniej ewentualne prace w tym zakresie nie mogą wylać dziecka z kąpielą. Na wielu obszarach Polski własny samochód to jedyna możliwość przemieszczania się z miejsca na miejsce – do pracy, szkoły, lekarza etc. Mamy kilkanaście milionów osób wykluczonych komunikacyjnie. Przed naszymi władzami trudny orzech do zgryzienia, zwłaszcza w przypadku, w którym Komisja Europejska nie zgodzi się na rewizję KPO, a podatek od posiadania pojazdów spalinowych będzie musiał zostać wprowadzony by odblokować część funduszy. Dotychczasowa ogólnikowa zasada zapisana w KPO, że „zanieczyszczający płaci”, nie wyjaśnia, jak nowy podatek czy też podatki miałyby umożliwić przesiadkę z kilku czy kilkunastoletnich pojazdów z silnikami spalinowymi do nowych pojazdów elektrycznych. Podatek od posiadania pojazdu z silnikiem konwencjonalnym zapewne byłby traktowany jako opodatkowanie najbiedniejszej części społeczeństwa – mówi Tomasz Bęben, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM).
Czy Komisja Europejska zgodzi się na rewizję polskiego KPO? Dowiemy się tego zapewne w nadchodzących miesiącach.
Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM) to ponad 250 największych graczy przemysłu i rynku części motoryzacyjnych, reprezentujących interesy przemysłu, handlu i usług o wartości blisko 140 mld złotych rocznie tworzących ponad 330 000 miejsc pracy. SDCM należy do największych organizacji europejskich takich jak: CLEPA (Europejskie Stowarzyszenie Producentów Części Motoryzacyjnych) i FIGIEFA (Międzynarodowa Federacja Niezależnych Dystrybutorów Motoryzacyjnych). Więcej informacji na www.sdcm.pl.